Niejeden nauczyciel i rodzic często spotyka się z problemem, kiedy dziecko nie chce słuchać poleceń, brać udziału w zajęciach czy wręcz wprost odmawia współpracy. A ciężko przecież kogoś uczyć, gdy ta osoba nie jest zainteresowana tym co mamy do przekazania. Jak zatem dotrzeć do takiego dziecka i skłonić go do tego, żeby nas wysłuchało?
To pytanie może mieć wiele odpowiedzi, ale my chcemy zwrócić uwagę na jedną z nich, taką która zawsze sprawdza się w naszym przypadku – uczenie poprzez zabawę. Co przez to rozumiemy? Przede wszystkim urozmaicenie formuły zajęć! Każdy, kto pamięta czasy szkoły podstawowej pewnie się zgodzi, że usiedzenie przez 45 minut w ławce nie było łatwe – rozpierała nas energia i chcieliśmy się przede wszystkim bawić, w czym pomagało bycie otoczonym przez grono kolegów i koleżanek. Nie inaczej jest z dziećmi dzisiaj. Co więcej, im jest jeszcze trudniej, szczególnie że w międzyczasie spopularyzowały się Internet i smartfony – a zatem dodatkowe dystraktory, skutecznie zaburzające koncentrację i utrudniające skupienie się na temacie lekcji. Tym samym, aby upewnić się, że ich uwaga nie będzie skoncentrowana na ekranach, tylko na tym, co mamy im do przekazania, rekomendujemy urozmaicenie zajęć – najlepiej w formie zabawy. Jeżeli dziecko czerpie radość z tego co robi, to jest w to mocniej zaangażowane, a i rezultaty są lepsze. Potwierdzenie tej tezy wykazywała w 2007 roku neurolog Judy Willis, w dokumencie „The Neuroscience of Joyful Education”, gdzie wskazała na korelacje pomiędzy większą aktywnością mózgu dziecka w przypadku wszystkich zajęć, które są połączone z tym, co samo dziecko utożsamia jako zabawę. I analogicznie – jeżeli obszar czerpania radości się kończy, to i aktywność mózgu spada.
Ale dlaczego konkretnie zabawa, często kojarząca się dorosłym z czymś infantylnym i nie pasującym do poważnego wizerunku placówki edukacyjnej, jaką jest szkoła? Przede wszystkim dlatego, że zabawa jest jednym z najbardziej naturalnych procesów dla dzieci – przecież większość wolnego czasu, którym dysponują, spędzają przede wszystkim na zabawie. To co rekomendujemy, to wykorzystanie energii i motywacji, jaką najmłodsi dysponują do tego, żeby czegoś ich jeszcze w tym procesie nauczyć. A możemy to zrealizować na szereg sposobów – przez angażującą grę planszową, która aktywizuje młodych pod kątem myślenia logicznego, kreatywnego i czasami też abstrakcyjnego, czy też w formie zabaw ruchowych, które można np. połączyć z przyswajaniem przez nich nowej wiedzy. Ilość rozwiązań jest ogromna i warto je urozmaicać, ponieważ dzieci potrafią się szybko znudzić czymś, co nie jest dla nich dostatecznie angażujące i stymulujące.
Zaangażowani w lekcję uczniowie uczą się w atmosferze dobrej zabawy i pozyskują zdolności daleko wykraczające poza przepisywanie fragmentów podręcznika do zeszytów i ‘wkuwania’ na pamięć wierszyków. A do tego nie trzeba ich namawiać na udział w grze, co docenią rodzice, którzy na co dzień nie mogą się doprosić swoich potomków o odrobienie lekcji czy przygotowanie się do zbliżającego się sprawdzianu.
Co więcej, taka forma nauczania może być też dużo przyjemniejsza dla rodzica i/lub nauczyciela. Zamiast czuć, że rywalizuje się z dzieckiem, walcząc niemalże o jego uwagę, sam może poświęcić chwilę na sprawianiu podopiecznemu radości, łącząc przy tym przyjemne z pożytecznym.